TOMASZ PRZYBECKI
25-11-2015

Sprostowanie do artykułu z Gazety Wyborczej pt. "Biją, bo jest obcy"

Kancelaria działając w imieniu swoich klientów wystąpiła do Gazety Wyborczej z żądaniem sprostowania artykułu, który znajdziesz tutaj.

Jako pełnomocnik Dmytro S. i jego rodziców, Valentyna S. i Yuliyi S. [nazwiska zastrzeżone wyłącznie do wiadomości redakcji], oświadczam, iż artykuł pod tytułami „Biją, bo jest obcy” oraz „W poznańskiej szkole biją ukraińskiego chłopca, który uciekł przed wojną” autorstwa Tomasza Nyczki nie jest oparty na prawdzie. Nie jest prawdą, jakoby chłopiec był zastraszany, aby bał się współuczestniczyć w życiu szkolnym, a w szczególności nie jest prawdą, że był regularnie atakowany, prześladowany lub nękany przez rówieśników oraz by negatywne zachowania innych uczniów miały podłoże ksenofobiczne. Nie jest również prawdą, że małoletni Dima uciekł przed wojną lub wychowywał się w regionie bezpośrednio dotkniętym wojną.

Rodzice Dmytro zaprzeczają, jakoby ich syn doznawał jakichkolwiek prześladowań ze względu na swoje pochodzenie lub gorszą znajomość języka polskiego od rówieśników. Dzieci Yuliyi i Valentyna S. są zadowolone z pobytu w Polsce i szkół, do których uczęszczają. Mają bliski kontakt z rówieśnikami, z częścią rówieśników się przyjaźnią, a z innymi popadają w konflikty, jak każdy człowiek (nie tylko dziecko). Nie dziwi również fakt, że niedoskonała znajomość języka polskiego może utrudniać kontakty z rówieśnikami. Każdy, kto chodził do szkoły, doskonale wie, że funkcjonowanie w grupie rówieśniczej to proces złożony, dynamiczny i niełatwy. Pomiędzy dzieckiem moich klientów a innym chłopcem rzeczywiście zaistniał konflikt, który miał charakter jednostkowy i nieistotny, a przede wszystkim został dawno zażegnany. Co więcej, Dima koleguje się z chłopcem, z którym doszło do scysji, a rodzice obu chłopców współpracują ze sobą, wychowawcą i szkołą, co pozytywnie świadczy o dojrzałości wszystkich stron.

W świetle powyższych faktów nie do zaakceptowania jest poetyka inkryminowanego materiału oraz jawne sugestie, że społeczność szkolna oraz system oświaty wyrządzają krzywdę dziecku ze względu na jego narodowość, jak również wszelkie wzmianki o „polowaniu”, „nękaniu”, „prześladowaniu”. Gdyby tak było – byłbym pierwszą osobą, która o problemie

zawiadomiłaby właściwe podmioty i domagała się sprawiedliwości oraz napiętnowania postaw ksenofobicznych. Niestety w tym przypadku chwalebne – mam nadzieję – intencje autora całkowicie i rażąco rozminęły się z faktami oraz głosem osób najważniejszych w tej historii, czyli Dimy oraz jego rodziców.

Jako adwokat wspieram Państwa S. od momentu, w którym postanowili na stałe przenieść się do Polski, tutaj wychowywać dzieci, prowadzić działalność i płacić podatki. Są oni bardzo zadowoleni ze swojej życiowej decyzji. Doświadczyli ze strony Polaków wiele życzliwości, zarówno w urzędach jak i w związku z prowadzoną przez nich działalnością gospodarczą, a także w życiu codziennym. Są oni pod wrażeniem sprawności działania państwa polskiego i życia gospodarczego w kraju, co dla większości Polaków może być trudne do pojęcia. Nigdy nie było intencją moich klientów wprowadzenie jakichkolwiek antagonizmów związanych z ich narodowością, a tezy inkryminowanego artykułu są dla nich niezrozumiałe. Z przykrością muszę stwierdzić, że tego rodzaju dziennikarstwo prowadzić może jedynie do kreowania konfliktów, zwiększających – excusez le mot – klikalność, ale nie znajdujących odzwierciedlenia w rzeczywistości.

Z ubolewaniem należy przyjąć, że autor artykułu nie kontaktował się z rodzicami Dimy, czego nie da się pogodzić z zasadami rzetelnego dziennikarstwa. Państwo S. nie posiadali żadnej wiedzy, że artykuł dotyczący ich dziecka ma się ukazać w gazecie. Bez woli i wiedzy moi klienci stali się przedmiotem gwałtownego sporu dotyczącego uchodźców, dyskryminacji etc., chociaż fakty pokazują, że sprawa nie wpisuje się w ten dyskurs. Z przykrością stwierdzam, że w Państwa redakcji nie zagościła refleksja jak artykuł wpłynie na sytuację chłopca w szkole oraz czy przypadkiem to nie rodzice są tymi, którzy najlepiej wiedzą jak mądrze wychowywać dzieci i jak radzić sobie z trudnymi sytuacjami w szkole, bez wywoływania medialnej sensacji.